28 sie 2013



Elizjum to film sci-fi i akcji, o banalnej i niewiarygodnie przewidywalnej fabule, zrobiony z widocznym rozmachem, bardzo realistycznie przedstawiający świat przyszłości. Niestety poza niesamowitym zaprojektowaniem i przedstawieniem  świata bogaczy na Elizjum i świata biedaków na Ziemi oraz niezłymi efektami specjalnymi (szczególnie audio) nic dobrego o tym filmie nie można napisać.

Zadziwia niewiarygodna sztampowość akcji całego filmu. Wszystkie sceny i ich kolejność przebiegają bez najmniejszego odstępstwa od znanego schematu. Już dawno nie widziałem takiego filmu. Zawsze są dodawane choćby drobne zmiany w postaci jakiegoś nieprzewidzianego zachowania jednego z bohaterów, albo jakiś zaskakujący element humorystyczny, cokolwiek. Jedyną namiastką oryginalności były egoistyczne motywy działania głównego bohatera, które nie zmieniły się w „misję ratowania świata”. Twórcy filmu także nie postarali się o wymyślenie choćby jednego drobnego szczegółu pokazującego naszą sci-fi przyszłość. Wszystko było już w innych filmach (podobne roboty, wystroje wnętrz, urządzenia, broń, wahadłowce itd.) Zastanawiam się kiedy ktoś w filmie sci-fi wymyśli nowe drzwi pomiędzy pomieszczeniami (najczęściej w statkach kosmicznych), bo mam wrażenie, że wszyscy od lat 70 pożyczają sobie tą samą makietę.

W filmie przeszkadzają też melodramatyczne przerywniki z dzieciństwa głównego bohatera, które zajeżdżają tandetą i wybijają z akcji. Tani sentymentalizm dopełniła ckliwa końcówka. Pozbycie się tych nieudanych wątków melodramatycznych odbiłoby się pozytywnie na wartkości akcji i większym realizmie.

Generalnie film nie trzymał mnie w napięciu nie tylko z powodu swojej przewidywalności, ale również dzięki scenom walki kręconym „nową techniką”, która uniemożliwia rozpoznanie co się dzieje na ekranie (patrz: wpis z lipca 2013 „Nowa jakość filmu akcji”). Trzęsący się obraz, same zbliżenia, częste zmiany ujęć wystarczyły żeby nie rozpoznać przebiegu walki, nie trzeba było dodawać za każdym razem migającego światła. Sceny walki spędziłem na pisaniu recenzji, a ponieważ było ich dość sporo, to wychodząc z kina miałem ją już gotową.

Jeżeli ktoś uważa, że film skłania do przemyśleń to pewnie jest osobą, dla której zakup gumy do żucia stanowi całodniowe wyzwanie logistyczne obfitujące w wiele skomplikowanych i zagmatwanych prawd życiowych. Całe przemyślenia dotyczące filmu to dwusekundowe  przypomnienie oczywistości jaką jest to, że świat składa się z biednych i bogatych.



1 komentarze:

  1. Zgadzam sie! World War Z z Bradem Pittem byl zdecydowanie lepszy, choc niby tez temat juz przerobiony wzdluz i wszerz; p

    OdpowiedzUsuń