Nie trzeba sięgać do publikacji naukowych by zauważyć, że kobiety i mężczyźni diametralnie różnią się od siebie - fizycznie, emocjonalnie, inaczej spostrzegają te same sytuacje, inaczej się zachowują i posiadają inne zdolności. Stąd też naturalnie wykształciły się tradycyjne role społeczne kobiece i męskie a co za tym idzie także typowe zawody kobiece i męskie. Taki, a nie inny podział ról wynika z wygody, minimalizacji użytych zasobów i lepszej wydajności dla społeczeństwa - ogólnie jest po prostu optymalny!
Niektóre cechy dominujące u mężczyzn to: wyobraźnia przestrzenna, ogólne i abstrakcyjne myślenie, agresywność, chęć rywalizacji, siła fizyczna, umiejętność łatwiejszego oddzielenia emocji od rozumu. Z tego powodu mężczyźni będą więcej zarabiać i większy ich odsetek spotkamy w takich zawodach, jak: polityk, naukowiec, manager, informatyk, górnik, żołnierz, policjant, strażak.
Typowe cechy kobiece to: cierpliwość, empatia, umiejętności interpersonalne, przyjazna prezencja, radzenie sobie z pracami wymagającymi dużej powtarzalności (większa wydajność, mniej błędów, brak efektu wypalenia). Większe zarobki kobiet i ich dominację można zauważyć w takich zawodach, jak: psycholog, księgowa, specjalista HR, opiekunka do dzieci, pielęgniarka, sekretarka.
Oczywiści istnieją też zawody np. lekarz, prawnik, handlowiec, do których wykonywania nie predysponują ani cechy męskie ani kobiece, a raczej odpowiedni ich balans.
Krokiem na przód jest akceptacja społeczna osób wykonujących zawody nietypowe dla swojej płci. Uświadomienie sobie faktu, że rodzi się pewien odsetek ludzi, którzy posiadają cechy i predyspozycje typowe dla płci przeciwnej i pełna tego tolerancja zwiększa korzyści dla całego społeczeństwa. Takie osoby bardzo dobrze radzą sobie w zawodach nietypowych dla swojej płci i odnoszą często duże sukcesy. Ostracyzm społeczny wobec tego odsetka ludzi nie wzmacniał pozytywnego efektu podziału ról, a wręcz przeciwnie, działał w opozycji do jego idei wymuszając na nich pracę w zawodach, do których nie mieli predyspozycji.
Dużym krokiem w tył jest deprecjacja cech i zawodów kobiecych przez same kobiety. Podział ról na kobiece i męskie nie wartościuje zawodów i ich roli w społeczeństwie. Wartościują je natomiast feministki uważając, że mężczyźni wykonują lepsze i bardziej znaczące zawody (choć w rzeczywistości trudno wyobrazić sobie bardziej wartościowe zajęcie dla społeczeństwa od opieki i wychowywania dzieci!).
Z tego powodu walczą o zrównanie kobiet z mężczyznami zaprzeczając istnieniu różnic między płciami i wynikającemu z tego podziałowi ról.
Zaprzeczanie naturze oraz zdrowemu rozsądkowi implikuje posługiwanie się idiotycznymi argumentami oraz jeszcze bardziej idiotycznymi pomysłami. Wysnuwanie wniosków o dyskryminacji płciowej na podstawie statystyki pokazującej wyższe zarobki i większe zatrudnienie mężczyzn na kierowniczych stanowiskach, czy w innych zawodach jest oczywistym błędem. Na tej podstawie moglibyśmy dokonywać innych równie kretyńskich wnioskowań np. oskarżyć władze NBA o rasizm, ponieważ zatrudniają większość czarnoskórych zawodników a ich średnie płace są wyższe od pozostałych odmian. Innym ciekawym argumentem świadczącym o dyskryminacji kobiet jest zarzut, że kobiety są na gorszej pozycji przy podejmowaniu decyzji o zatrudnieniu, ponieważ pracodawcy nie kierują się tylko kompetencjami kandydatów, ale również ich dostępnością. Niestety dostępność pracownika też jest kompetencją i to jedną z ważniejszych. Zastąpienie kobiety odchodzącej na urlop macierzyński, która zajmuje w firmie wysokie stanowisko jest znacznie trudniejsze niż znalezienie zastępstwa na stanowisku sekretarki. Dodatkowo każda absencja kluczowego pracownika przynosi znaczne straty firmie. Dlatego taka kompetencja jak dostępność jest tym ważniejsza im wyższe i bardziej kluczowe stanowisko, o czym dobrze wiedzą i biorą pod uwagę, także kobiety podejmujące decyzję o zatrudnieniu.
Na uwagę zasługuje także wybiórcze podejście feministek do problemu. Feministki czują się dyskryminowane na rynku pracy z powodu faktu, że rodzą dzieci, lecz już nie czują się dyskryminowane z faktu posiadania mniejszej tężyzny fizycznej a przez to utrudnionemu dostępowi do zawodów takich, jak: budowlaniec, drwal, górnik. Dlaczego nie zgłaszają zarzutów o równy dostęp do pracy w kopalni? ...przecież według ich rozumowania tam też występuje dyskryminacja kobiet! Nie są też za zlikwidowaniem podziału konkurencji sportowych na mężczyzn i kobiety, nawet takich jak gra w szachy czy brydża (może dlatego, że nie ma konkurencji sportowej, w której kobieta osiągnęła lepszy wynik od mężczyzny, a najlepsza szachistka w kategorii open nie mieści się w rankingu w pierwszej setce). Wybiórczością w swoich postulatach przyznają, że ich rozumowanie jest prawidłowe dopóty, dopóki jest dla nich wygodne.
Z takiego podejścia wykluwa się niedorzeczny pomysł parytetów, które miałby zagwarantować administracyjnie ustalony procent udziału kobiet w parlamencie. Każdy parytet jako sztuczny twór wbrew racjonalności i naturalnym mechanizmom nie tylko nie realizuje swoich celów, ale zawsze kończy się katastrofą. Mieliśmy wiele takich przykładów w centralnie planowanej gospodarce PRL-u. W zasadzie to można powiedzieć, że ustalenie parytetów jest właśnie działaniem dyskryminującym ze względu na płeć, ponieważ właśnie odgórnie ustala się pierwszeństwo osób danej płci bez względu na kompetencje i predyspozycje. Przykładowo, ustalenie parytetu 50% zatrudnienia kobiet na stanowiskach naukowych na uczelniach spowodowałoby sytuację zastąpienia męskiej kadry kobietami o znacznie niższym potencjale i dorobku naukowym, co byłoby właśnie jawną dyskryminacją płciową. Paradoksalnie to właśnie parytety prowadzą do dyskryminacji i innych nonsensownych sytuacji takich, jak na przykład: wyeliminowanie ze startu w wyborach parlamentarnych partii z 60% poparciem społecznym, która nie ma odpowiedniej liczby kobiet w swoich szeregach. Można też wyobrazić sobie taką chorą sytuację, że MKOL ustala, że w finałach na olimpiadzie w biegach sprinterskich ma brać udział połowa osób o kolorze włosów blond i druga połowa brunetów. Następstwa tej dziwacznej decyzji byłyby takie, że nadal będą startować najlepsi biegacze, ale będą mieli odpowiednio przefarbowane włosy albo będą startować naturalni blondyni i bruneci przy pustych trybunach.
Jestem kobietą i dobrze czuję się w roli kobiety...kompletnie nie pociągają mnie rzeczy, w które lubią się bawić mężczyźni a to że są takie kobiety, które to lubią to ich sprawa. Więc niech się w to bawią ale nie gadają głupot że jesteśmy tacy sami bo ośmieszają się
OdpowiedzUsuńnie dość że się ośmieszają to jeszcze mówią, że walczą w naszej sprawie a przecież one należą do znacznej mniejszości wśród kobiet - co jest oczywiste właśnie z punktu widzenia proporcji cech
UsuńFeministki niszczą kobiecość!!!
OdpowiedzUsuńFeministki nie dość, że deprecjonują kobiecość i gloryfikują męskie cechy to jeszcze przedstawiają taką argumentację na poparcie swoich tez, że klasyfikują się na najniższy poziom debilizmu
OdpowiedzUsuńW zasadzie to uważam się za feministkę, ale nie kwestionuję różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami i wynikające stąd różne role. Pozdrawiam, papa
OdpowiedzUsuńcelne aczkolwiek oczywiste (nie dla wszystkich :-)... ), pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń