Wczoraj oglądałem „Krucjatę Bournea”. Po 20 min
pojawił się pierwszy sygnał w mojej głowie, że to już wystarczająca dawka
przeciętności i trzeba zająć się czymś ciekawszym. Ponieważ byłem bardzo
zmęczony postanowiłem oglądać dalej - bardziej na przetrwanie fazy znużenia niż
z nadziei, że film zacznie mi się podobać. Co dziwne zamiast odzyskiwać siły,
film wysysał ze mnie jej resztki. Zacząłem się zastanawiać dlaczego...
Winowajcą były ciągłe i bardzo szybkie zmiany ujęć, obrazów, co domyślam się
miało nadać filmowi dynamizmu. Przypomniałem sobie, że teraz w ten sposób
realizuje się nawet zwykłe programy publicystyczne, tzn. co kilka sekund
pokazywane jest studio z innej kamery, co chwilę jest jakiś przerywnik w formie
dodatkowego materiału, po zadaniu pytania nie czeka się na odpowiedź itp. Ten
nowy styl konstruowania programów wynika pewnie z jakichś badań, które
określają po jakim czasie mózg odbiorcy przyzwyczaja się do danego ujęcia i
jego aktywność spada.
W ostatnich latach coraz więcej jest filmów akcji,
w których została użyta ta technika. Koresponduje ona z wyświetlaniem
krótkich fragmentów z całej akcji, co często uniemożliwia odczytanie jej
przebiegu. Przykładowo oglądając pościg samochodowy na ekranie pojawia się
zbliżenie kręcącego się koła, po 0,5 s pada zbliżenie na reflektor, następne
0,5 s czyjeś ręce obracają kierownicę, kolejne ujęcie to widok drogi, 0,1 s
zderzenie jakichś samochodów widziane od środka trzeciego, 0,2 s zbliżenie na
głównego bohatera, 0,2 s zbliżenie na szybkościomierz, zbliżenie nie wiem
czego, bo moje oko nie zdążyło tego zarejestrować itd. Po błyskawicznej serii
kilkudziesięciu ujęć próbujących wywołać atak u epileptyka wreszcie następuje
upragniony koniec. Teraz możemy dowiedzieć się, co się wydarzyło. Ciekawe,
gdyby taki sposób „uatrakcyjnienia” widowiska wprowadzono do oglądania meczów.
Jakby zareagował fan piłki nożnej, gdyby zamiast oddalonej kamery pokazującej
mu całą sytuację, jaka rozgrywa się na boisku zobaczyłby szybkie zbliżenie na
sędziego, następnie zbliżenie na nogę gracza drużyny A, potem nogę gracza
drużyny B i na koniec zbliżenie na piłkę w siatce bramki?
ja przestałem oglądać przez to filmy akcji
OdpowiedzUsuńCieszę się że jest ktoś jeszcze kto oprócz mnie to zauważył...
OdpowiedzUsuńMoże to jest sposób na obniżenie kosztów produkcji?
OdpowiedzUsuńNie sądzę, ponieważ taki sposób realizacji filmów zauważyłem w produkcjach które miały ogromne budżety.
UsuńNo bo teraz masz dwa w jednym, film i dyskoteke w jednym.... Po to ten stroboskop w kazdej scenie ;)
OdpowiedzUsuń