23 sie 2013



W tym roku wybrałem się na urlop do Egiptu, jednego z najchętniej odwiedzanych krajów przez Polaków. Jako człowiek otwarty na innych i bez uprzedzeń, jakich wiele osób posiada do obcych nacji nie mając o nich bladego pojęcia, byłem bardzo pozytywnie nastawiony. Po poznaniu tamtejszych ludzi, ich życia i kultury nadal nie mam żadnych uprzedzeń. Teraz mam solidną awersję do Egiptu.

Kuchnia Egipska

Po wejściu do hotelowej restauracji nie nabrałem żadnych podejrzeń, wszystko wyglądało normalnie, dużo różnorodnych smacznie wyglądających potraw. Po przetestowaniu około 70% potraw przyszła pierwsza fala lęku, ale trzymałem się dzielnie wiedząc, że w pokoju hotelowym mam kilka gorących kubków knorra i resztkę nieco wygniecionej kanapki z polskiego lotniska. Po degustacji wszystkich dań stwierdziłem, że większość jest słodka (nie cierpię słodyczy), a reszta jest o smaku rybno-kurczakowym, i różnią się tylko wyglądem i fakturą. Prawdziwy napad lęku dostałem następnego dnia, gdy ujrzałem na stołach identyczne menu, jak z dnia poprzedniego. Całe szczęście, że miałem wykupioną najdroższą opcję, więc śniadanie było różne od obiadokolacji. Codziennie jadłem na śniadanie jajka na miękko (tego nie byli wstanie zepsuć), a na obiad ryby w kształcie nóżek od kurczaka, których słodkość zabijałem olbrzymią ilością chilli. Cała kulinarna tortura była umilana dźwiękami pokręconej, drażniącej swoimi wysokimi tonami szarańczy zwanej shaabi. Oczywiście, po powrocie do pokoju wypijałem kieliszek wódki w celach prewencji przed klątwą faraona, czasem dopijałem kilka kieliszków więcej w celach prewencji przed nerwicą. Za wódką nie przepadam, a przy tak suchym powietrzu musiałem się dodatkowo męczyć z jej nieprzyjemnymi oparami. Pewnego dnia nie mogłem przemóc się do przechylenia kieliszka po już wcześniej przeżytej traumie spożywania posiłku. Skończyło się to wysoką gorączką, bólami mięśni i stawów oraz wyraźnie częstszymi wizytami w toalecie. Do końca pobytu po każdym posiłku brałem nifuroksazyd.

Próby samodzielnego zwiedzania Egiptu

Wychodzenie poza obszar hotelu groziło oblężeniem przez krzyczących i machających nieustannie rękoma ludzi, napastliwie zmuszających cię do zakupu jakiegoś obrzydliwego świecidełka. Nawet dla uzyskania chwilowego świętego spokoju nie mogłem zwyczajnie kupić figurki skarabeusza, tylko zmuszano mnie bym się targował. Szybkie i dobrze zorganizowane rozdawanie bakszyszy dawało mi możliwość  choć chwilowej rozmowy z przyjaciółmi. Podczas przechadzki po mieście jedynym transportem były rozklekotane furgonetki, pędzące trochę po chodniku, trochę po jezdni, z wystającymi ze wszystkich stron kończynami ludzi. Nie było żadnych przystanków. Zatrzymanie takiej taksówki-furgonetki przypominało skok samobójcy pod koła samochodu. Gdy byliśmy już w środku furgonetki od razu z głośników zaatakowało nas to drażniące bzyczenie komarów. Nigdy nie mogliśmy się dowiedzieć dokąd dojedziemy i ile to będzie kosztować. Kierowca podczas jazdy zazwyczaj palił papierosa, rozmawiał przez komórkę, krzyczał przez okno i trąbił.

Próby zorganizowanego zwiedzania Egiptu

Przebywanie w hotelu samo w sobie jest nudne, a nawet męczące, jeśli namalowane gwiazdki stanowią część dekoracyjną hotelu, a nie informującą o jego standardzie. Po wyczerpujących próbach samodzielnego zwiedzenia Egiptu postanowiliśmy skorzystać z form zorganizowanych. Z jeszcze tlącą się nadzieją, że wakacje nie będą pasmem rozczarowań i stresu wybraliśmy się na kilka wycieczek fakultatywnych. Za każdym razem wyjazd, powrót, czy jakikolwiek ustalony termin podczas zorganizowanej imprezy był opóźniany przynajmniej godzinę lub więcej. Potem dowiedziałem się, że ten permanentny brak szacunku dla czasu innych należy do dobrego tonu w Egipcie i jest wpisany w ich tradycję. Wyglądało to tak, że czasami nasza grupa osób z hotelu była pozostawiana na pustyni w 40 stopniowym upale na ponad dwie godziny, w oczekiwaniu na następny transport. Raz dla równowagi pozostawiono nas na 2 h, gdy zaszło słońce i temperatura spadła do 10. A tak  w ogóle, to przyjechaliśmy 150 km, by zobaczyć wioskę Beduinów. Wioska składała się z jednej glinianej chaty o promieniu 5 m i dołka z wiaderkiem na wodę. Spędziliśmy tam pół dnia i zapłaciliśmy za to 50 $ od osoby. Był też rejs Nilem, a dokładniej wyglądało to raczej na zwykłą przeprawę na drugą stronę rzeki. Nil jako największa rzeka w Afryce nie zachwycał, ale jako największy ściek na świecie był imponujący. Widziałem też piramidy, które wywołały w nas tyle samo emocji, co oglądane wcześniej na widokówce. Jedyną atrakcją, jaka mi się podobała to nurkowanie głębinowe w Morzu Czerwonym. W morzu, które posiada jedną z największych i najpiękniejszych na świecie raf koralowych oraz niezliczone gatunki egzotycznych ryb i innych fascynujących stworzeń morskich. To nurkowanie było udane tylko dlatego, że cała organizacja wycieczki była w rękach pracujących tam Polaków.

Czy było warto?

Generalnie Egipt to wszechogarniający syf i brud, dosłownie wszędzie. W jednej z restauracji w centrum miasta karta menu przykleiła mi się do ręki, a kelner przyszedł do nas w samych onucach, jedna częściowo rozwiązana ciągnęła się metr za nim. Do tego niebywała nachalność ludzi, ich pełna temperamentu i hałasu ekspresja dobija osoby, które przyjechały zrelaksować się i wypocząć. Wszechobecna, irytująca muzyka, przypominająca hałas nadlatujących owadów, których gatunek zmieniał się w pewnym ustalonym rytmie. Stroje, o których tyle zachwytów słyszałem były rzeczywiście kolorowe, bardzo kolorowe, a nawet pstrokate w postaci jakichś przewiązanych płacht.
Ta popularność Egiptu wśród Polaków, domyślam się, że wynika tylko z przyczyn finansowych, bo teraz muszę jechać na urlop od urlopu, by przetrawić egipską traumę.



2 komentarze:

  1. ;-) czyli krótko mówiąc odradzasz :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo nierzetelny artykuł !!! ja byłem w Egipcie 5 razy w różnych rejonach kraju (pierwszy raz bodajże w 1999 roku) -są i takie miejsca i inne dużo lepsze, spokojne z miłymi "tubylcami", którzy owszem chcą zarobić parę groszy (bo z czego kurna mają żyć??? - pomyślcie proszę!!!), ale nie jest to aż tak dokuczliwe... są hotele w rozsądnych cenach, gdzie jedzenie naprawdę jest wyborne i urozmaicone, często też lokalne!!! wycieczki obecnie to raczej zorganizowane polecam i ze względu bezpieczeństwa raczej odradzam Kair i piramidy, można zaryzykować Dolinę Królów i Rejs po nilu statkiem (super) !!!
    A nurkowanie czy nawet zwykłe snurkowanie to czysta przyjemność dla zmysłów. Leciałem też balonem o wschodzie słońca nad Doliną Królów właśnie - bezpieczeństwo i profesjonalizm był 100% - polecam.
    Co do brudu to owszem - arabowie tacy są ale proszę popłynąć w górę Nilu do wiosek Nubijczyków czyli rdzennych mieszkańców Egiptu - tam jest czysto i ładnie !!!
    I trochę więcej rzetelności w popełnianiu artykułów proszę... Pozdrawiam K. Ś.

    OdpowiedzUsuń