Dzisiaj
oglądnąłem film, któremu dawałem maksymalnie 10 min swojego zainteresowania.
Piszę o nim, bo mnie zaskoczył. Nie dlatego, że wytrzymałem dłużej niż 10 min,
ale dlatego, że przez cały film nie przestawałem się śmiać. „Kocha, lubi, szanuje” opisane było jako
komedia romantyczna, więc można się było spodziewać, że będzie to nudny film o
przewidywalnej fabule i oczywiście zupełnie pozbawiony poczucia humoru. A on
właśnie zaskakuje niesamowitym poczuciem
humoru. Dominuje komizm sytuacyjny równie szalony i zabawny jak w sztukach Ray’a
Cooney’a. Dodatkowo doskonałe dialogi, znakomici aktorzy oraz zabawne rozwiązania inscenizacyjne. Film jest
porządną dawką relaksu i zabawy na wysokim poziomie. Fabuła może nie była
najbardziej oryginalna, ale jej wielowątkowość oraz sploty tych wątków budowały
całkiem ciekawy obraz męskości rozrzuconej pomiędzy romantyka a cynicznego
playboya. Daleki jestem od doszukiwania się tutaj morałów czy głębszych myśli.
Tu chodzi o zabawę, a nie próby degradowania
filmu poprzez wytykanie mu sprzeczności, czy też mało edukacyjnego
przesłania. Jeśli nie będziemy szukać dramatu w komedii oraz wyprzemy z pamięci
ckliwą i patetyczną końcówkę filmu to będziemy mieli wspomnienie znakomitej
zabawy wykraczającej ponad przeciętność.
2 lis 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz