16 gru 2013







Podejście feministek do zagadnienia różnic między płciami jest typowo ideologiczne. One nie dążą do znalezienia prawdy, gdyż dopasowały swoje twierdzenia do realizacji swoich celów. Feministki propagujące poglądy genderowskie doskonale zdają sobie sprawę z tego, że płeć (także mózgu) jest uwarunkowana biologicznie, a kultura ma na nią wtórny wpływ. Patrząc z ich punktu widzenia, są one zmuszone do zaprzeczania rzeczywistości. Feministki nie mogą zaakceptować istnienia biologicznych uwarunkowań płci, ponieważ stawiałoby to pod znakiem zapytania przyczyny ich własnego istnienia jako ruchu. Feministka przyznając racje nauce i dowodom, wydałaby na siebie wyrok. Z tego powodu, niezależnie ile dowodów przedstawi druga strona oraz jak bardzo ośmieszy i obnaży brak logiki w ideologii gender, to i tak feministka nie zmieni swojego stanowiska. Dlatego merytoryczna dyskusja z feministkami na temat różnic płciowych jest mało prawdopodobna. Z jednej strony stoi logika oraz tysiące badań naukowych z takich dziedzin jak biologia, genetyka behawioralna, psychologia ewolucyjna, neurologia, psychiatria, itd. A po drugiej pseudonauka gender - bez ani jednego dowodu wskazującego, że płeć jest kształtowana tylko i wyłącznie przez kulturę.
 Jakiej można się spodziewać dyskusji w takiej sytuacji? Z tego co do tej pory zauważyłem, to w debatach telewizyjnych wygląda to w ten sposób, że feministki zaprzeczają lub twierdzą, że są nie właściwie przeprowadzone wszelkie przytaczane badania naukowe pokazujące, że płeć mózgu kształtuje się w wieku prenatalnym i że rodzimy się już kobietami i mężczyznami, a nie stajemy się nimi przez kulturę. Panie feministki potrafią zaprzeczyć istnieniu każdego przytoczonego badania, choć nie wiemy na jakiej podstawie tak twierdzą, przecież nie mają w swoich głowach całej bazy badań naukowych z całego świata. Jak tu toczyć dyskusję jeśli feministki wszystkiemu zaprzeczają? Nawet zaprzeczają informacjom, które każdy użytkownik internetu może zweryfikować - czym ponownie narażają się na śmieszność i nikłą wiarygodność. Ze względu na to, że feministki nie są w stanie podać ze swojej strony ani jednego dowodu potwierdzającego ich twierdzenia, to często stosują manipulacyjną strategię dyskredytowania swojego przeciwnika np. przytaczają zdyskredytowane przez samych biologów początkowe próby wyjaśnienia różnic między kobietami i mężczyznami (np. nieudane próby oceny intelektu poprzez mierzenie obwodu czaszki).

A może argumentacja logiczna?

Jeśli feministki zaprzeczają istnieniu tysięcy badań jednoznacznie potwierdzających istnienie różnic w budowie i funkcjonowaniu mózgu kobiet i mężczyzn, to proponuje  przekonać je drogą logiki. Jeżeli, tak jak uważa gender kobiety i mężczyźni są tacy sami, gdy się rodzą (mają te same zainteresowania, cechy, predyspozycje i  umiejętności), a dopiero kultura ich różnicuje - to jakim sposobem od tysięcy lat we wszystkich kulturach na całym świecie wzorce męskości i kobiecości są takie same? Czy jest to niemożliwe? Przecież gdybyśmy byli identyczni, to istniałoby zróżnicowanie zależne od kultury, tzn. w jednych kulturach agresywność, dominację, konkurencyjność przypisywanoby kobietom, a w innych mężczyznom. Istniałyby kraje, w których kobiety dominowałyby w zawodach typowo technicznych, a mężczyźni w zawodach związanych z opieką nad drugim człowiekiem. Nie ma takich krajów i nie było w całej historii ludzkości - co dowodzi, że musi być w tym udział biologii. Posługując się teorią gender dochodzimy do wniosku, że stereotypy płci musiałyby istnieć przed powstaniem człowieka, bo jak inaczej jesteśmy w stanie wytłumaczyć takie same zainteresowania, cechy i predyspozycje kobiet i mężczyzn we wszystkich czasem zupełnie różnych kulturach. Na tą logikę nie ma argumentu do przeciwstawienia się. Najprawdopodobniej feministki będą w tej sytuacji próbowały jakichś sztuczek manipulacyjnych np. będą starać się przekonać nas, że to nieprawda, że we wszystkich kulturach wzorzec kobiety i mężczyzny jest taki sam i na dowód przedstawią np. inne stroje (przecież w Szkocji mężczyźni noszą spódnice). W miarę inteligentny obserwator zaraz zauważy, że moda to czynnik czysto kulturowy, nie mający nic wspólnego z płcią mózgu. Żaden naukowiec w swoich badaniach nad wzorcem męskości i kobiecości uwarunkowanym biologicznie nie przedstawia takiej kategorii jak ubiór. Płeć mózgu mówi nam jak statystycznie różnimy się osobowo, emocjonalnie, czym się interesujemy, czy nasze zdolności są bardziej ukierunkowane w stronę wyobraźni przestrzennej, czy też w stronę umiejętności werbalnych. 

Ostatnia deska ratunku – rozrodczość

Można sobie zadać też proste pytanie: jeżeli natura przystosowała kobietę i mężczyznę do odmiennych funkcji rozrodczych dając im odmienne uwarunkowania biologiczne (narządy płciowe, dając kobiecie laktację by mogła wykarmić niemowlę, mężczyznę przygotowała do roli osoby zapewniającej zasoby i ochronę, wyposażając go w silniejsze i wytrzymalsze mięśnie, lepszą kondycję fizyczną itd.) i nagle natura zapomniała do tego dostosować nasze mózgi? Biologia zapomniała mężczyznę wyposażyć z natury w większą agresywność, konkurencyjność, czy też lepszą wyobraźnię przestrzenną by pomóc mu w pełnieniu roli osoby dostarczającej zasobów i ochrony? A kobiety zapomniała wyposażyć większą empatię, emocjonalność, opiekuńczość oraz zdolności komunikacyjne (werbalne i niewerbalne), aby pomóc jej w opiece nad potomstwem? Raczej mało prawdopodobne.

Dyskusja w sprawie różnic między płciami z wyznawcami ideologii gender z w/w powodów jest żenująca i ma małą wartość poznawczą. Proszę zauważyć, że gender nie podaje ani jednego dowodu potwierdzającego słuszność swoich twierdzeń. Cała argumentacja zwolenników gender sprowadza się do zaprzeczania oraz nieudolnych prób ośmieszenia przeciwnika. W zasadzie przypomina to rozmowę z małym dzieckiem, które na każdy rozsądny argument odpowiada "nie bo nie".

Zabawa w pseudo-naukę za nasze pieniądze

Najbardziej dziwne i bulwersujące jest to, że na studia gender (tzw. Gender studies) czy też ich programy przeznaczane są olbrzymie pieniądze z Unii Europejskiej. Czyli de facto nasze pieniądze! Nasze pieniądze finansują szerzenie kłamstwa! W Norwegii przez dziesięciolecia pompowano ogromne pieniądze w gender i „równościową” politykę płci. Głównymi zamierzeniem tej polityki było zwiększenie liczby kobiet w zawodach typowo męskich np. technicznych. Po wielu latach prowadzenia polityki „równościowej” w Norwegii okazało się -wbrew oczekiwaniom! - że liczba kobiet pracujących w zawodach technicznych spadła, a w zawodach typowo kobiecych (tj. pielęgniarka) - wzrosła. Ten przykład wyraźnie wskazuje, że w społeczeństwie bogatym (gdzie trudna sytuacja ekonomiczna nie determinuje wyborów kobiet) kobiety podążały za swoimi naturalnymi zainteresowaniami (zgodnie z biologicznymi predyspozycjami). W efekcie Norwegia wycofała się z programów „równościowych”, a tą już historyczna sytuację klęski ideologii gender nazwano „paradoksem norweskim”.

Smutna lekcja historii

Marnotrawienie naszych pieniędzy na badania pseudo-naukowe jest jeszcze mało szkodliwe w porównaniu z konsekwencjami stosowania w życiu ‘osiągnięć’ tej dziedziny. Historia uczy jak krzywdzące było takie  genderowe  podejście w przypadku dzieci, które rodziły się ze zdeformowanymi narządami płciowymi. W ubiegłym wieku kulturowe podejście do kształtowania płci było mocno promowane i uwzględniane także w działaniach medycznych. Z tego powodu, po porodzie, dzieciom z anomaliami w budowie narządów płciowych nie sprawdzano płci biologicznej (genetycznej, płci mózgu, itp.), a narządy operowano zgodnie z wolą rodziców dostosowując tym samym płeć do społecznych oczekiwań. Skoro tożsamość płciowa jest wytworem kultury, to bez znaczenia było jaką płeć biologiczną im dobierano! Dzieci, które nie miały szczęścia i wychowywano je w opozycji do ich biologicznie ukształtowanej płci chorowały przewlekle na depresję, a ich życie w wielu przypadkach kończyło się samobójstwem lub w najlepszym przypadku zmianą płci w wieku dorosłym.


DODATEK

Jeżeli po przeczytaniu tego wpisu ktoś z Państwa ma jeszcze wątpliwości czy nasza męskość i kobiecość jest uwarunkowana biologicznie to zapraszam do przeczytania posta "Wzorzec męskości i kobiecości - stereotyp stworzony przez kulturę czy też naturalny  podział uwarunkowany biologicznie" gdzie w punktach podaje dowody na biologiczne uwarunkowania płci mózgu.






6 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam lekturę Cordelii Fine "Delusions of Gender"... która dużo pisze o badaniach na temat tzw. "płci mózgu". Termin ten ma taki sam sens naukowy jak "dziecko poczęte".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chęcią przeczytam. Z tym, że nawet jeśli udało jej się podważyć w jakikolwiek sposób badania naukowe to i tak pozostają argumenty pozanaukowe takie jak poruszyłem w poście. Nie jest możliwe by na całym świecie w ten sam sposób utworzyły się wzorce męskości i kobiecości ( oczywiście nie mówię tu o zewnętrznych atrybutach jak np. strój czy prawa) bez udziału biologii. I tak jak piszę w poście dziwne by było (mało prawdopodobne) by natura nie wyposażyła nas w odmienne mózgi predysponujące nas do różnych cech i zadań (oczywiście podlegające także zmianom pod wpływem kulturowym).

      Usuń
    2. " Termin ten ma taki sam sens naukowy jak "dziecko poczęte"" - potrafisz to uzasadnić?
      bo wygląda to na jakiś tani feministyczny slogan

      Usuń
    3. Czytałam tą książkę i muszę powiedzieć, że jest to typowe pranie mózgu na zasadzie wszystko zależy od kultury. Różni się jedynie od innych feministycznych pozycji tym, że ma humorystyczne zabarwienie. Oskarża wszelkie badania i dowody na wrodzone różnice między płciami o seksizm. Zupełnie przeinacza słowa naukowców z nauk przyrodniczych - oskarża ich o determinizm płciowy a oni jedynie pokazują różnice i zaznaczają, że to nikogo nie skazuje na dane zachowania, cechy, czy wybory zawodowe a jedynie predysponuje i to w dodatku nie każdą kobietę i nie każdego mężczyznę. Jakby tego było mało pani Cordelia odwołuje się do dawno skompromitowanego podejścia o nieograniczonej plastyczności ludzkiego umysłu (czyli, że nie mamy żadnych ograniczeń i każdy może być np. profesorem - to zależy tylko od wychowania - niezależne od predyspozycji genetycznych).
      Zmarnowałam czas czytając tą pozycję a czytałam ją tylko dlatego, że obiecałam koleżance, która koniecznie chce mnie przekonać do feminizmu a tą książką jeszcze bardziej mnie do niego zraziła.

      Usuń
    4. Cordelia Feni stawia zarzuty co do wiarygodności przeprowadzonych badań przez nerobiologów. Większość jej zarzutów jest nieprawidłowych np. zarzuca, że badacz znał płeć dziecka co akurat w tym badaniu nie miało wpływu na wynik (pomiar był wykonywany przez sprzęt - nie było tam czynnika subiektywnego). Jednak niezależnie od tego czy udało jej się podważyć wiarygodność badań nerobiologów nad istnieniem płci mózgu to i tak jest mnóstwo dowodów z poza nerobiologii na istnienie tzw. płci mózgu. Chociażby Kibuce (ekstremalnie zaprojektowane bezpłciowo społeczeństwo, - idealne dla feministek - a jednak wychowywane w tym systemie dzieci zachowywały się i miały cechy typowe dla swojej płci tak jak w tradycyjnym wychowaniu). Innym dowodem jest "paradoks norweski" czyli stosowana przez kilka dekad polityka "równościowa" w Norwegii, która miała na celu zwiększenie ilości kobiet w zawodach technicznych - a jednak paradoksalnie po kilku dziesięcioleciach ilość kobiet w tych zawodach spadł a wzrósł w takich jak pielęgniarka (Norwegia wycofała się z tej błędnej polityki).

      Usuń