Pierwsze feministki
(tzw. Pierwsza Fala) miały uzasadnione powody by walczyć o prawa kobiet (chodziło
głównie o prawa wyborcze i dostęp do edukacji). Udało im się te prawa
wywalczyć. Minęło od tego czasu kilka pokoleń. Pomimo dostępu do edukacji i wszelakiej
innej emancypacji większość kobiet nadal pracuje w typowych dla siebie zawodach,
a mężczyźni w typowych dla siebie. Nikogo to nie dziwi, ponieważ płcie z natury
różnią się cechami i predyspozycjami do różnych umiejętności (najbardziej jest
to widoczne w szachach, brydżu czy sportach, gdzie z tego powodu podzielono
współzawodnictwo według płci). Dzisiejsze feministki nie były z tego powodu
zadowolone, bo to w pewnym sensie czyniło je „bezrobotnymi”. Wpadły więc na
pomysł by zaadoptować teorię gender
dla swoich ideologicznych celów. Stworzono taki twór jak płeć kulturowa, którą
określa się zainteresowania, zespół cech przypisanych płci, role płciowe,
sposób ubierania. Problem leży w tym, że ta płeć kulturowa ma więcej wspólnego z biologią niż kulturą. Wszystkie składowe płci kulturowej
(oprócz stroju) wynikają z biologii człowieka, a kultura ma na nie wtórny wpływ
(wzmacniający lub osłabiający). Mimo wszystko feministki twierdzą wbrew nauce i
zdrowemu rozsądkowi, że biologia nie ma z nimi nic wspólnego (jednocześnie nie
podając ani jednego dowodu na to twierdzenie).
Do
czego potrzebne jest im to kłamstwo?
To kłamstwo potrzebne
jest im do przedstawienia błędnej oceny rzeczywistości, czyli wykazania, że
kobiety są dyskryminowane. Jeżeli jesteśmy tacy sami a te różnice, które
widzimy (np. dominacja mężczyzn w zawodach technicznych, a kobiet w zawodach
związanych z opieką nad drugim człowiekiem) są wytworem kultury, a nie zgodne z
naszymi naturalnymi zainteresowaniami, to jest to dowód na dyskryminację kobiet.
Za pomocą ideologii płci kulturowej feministki starają się nam wmówić wielką
teorię spisku mężczyzn przeciwko kobietom, którzy mieli je zniewolić. To
mężczyźni na całym świecie stworzyli taką kulturę, która w ten a nie inny
sposób różnicuje płcie, a biologia nie ma z tym nic wspólnego. Tak naprawdę to
tylko kwestia ubioru jest czysto kulturowym aspektem płci kulturowej, więc
tylko w odniesieniu do mody feministki są uprawnione do stawiania ewentualnych
zarzutów. Posługując się tą spiskową teorią
wyolbrzymiają problem dyskryminacji kobiet w Polsce daleko poza granice absurdu
(post: Czy w Polsce kobiety są dyskryminowane na
rynku pracy). Rzeczywistość jest taka, że ten rodzaj patologii, jaką jest
dyskryminacja płciowa jest zjawiskiem marginalnym i dotyczy zarówno kobiet, jak
i mężczyzn (post: Kto w Polsce jest
bardziej dyskryminowany: kobiety czy mężczyźni). Jednak działania
manipulacyjne feministek polegające na wieloletnim nagłaśnianiu w różnej formie
problemu dyskryminacji kobiet - jak się
można spodziewać - stworzyły fałszywe
wyobrażenie tego problemu w głowach większości ludzi. Jestem przekonany, że
przeciętny Polak spytany, czy w Polsce dyskryminuje się kobiety odpowie
twierdząco, choć nigdy nie spotkał się osobiście z tym problemem, ani nie
słyszał o nim wśród swoich znajomych. Większość osób, która nie interesuje się
tym problemem (bo właśnie nie mają powodów) odpowie, że taki problem istnieje.
Co jest prawdziwym interesem feministek?
Wiele osób zastanawia
się, jaki sens jest w „zachęcaniu” ludzi do robienia rzeczy wbrew sobie. Choć w
rzeczywistości współczesna kobieta nie jest zachęcana do pracy zawodowej, tylko
do niej zmuszona. To m.in. dzięki naciskom feministek został ukształtowany taki
system społeczno-ekonomiczny, który zmusza kobiety do pracy zawodowej (dotowane
żłobki, przedszkola, dotowane miejsca pracy dla kobiet, urlopy macierzyńskie,
jednocześnie średnia wysokość jednej pensji nie umożliwia utrzymania rodziny, itd.).
Takie wypchanie kobiet na rynek pracy niezależnie od ich woli można tłumaczyć
aspektem ekonomicznym w kontekście gospodarki krajowej. Jeśli chodzi zaś o
motywacje współczesnych feministek, to można postawić hipotezę, że ta toczona
przez nie „walka” daje im możliwość zaistnienia, a przede wszystkim jest to
bardzo intratny biznes. Na przykład: w gender studies w Norwegii były pompowane ogromne pieniądze do czasu, gdy
całe gender zostało tam
skompromitowane. Obecnie w Polsce ogromne dotacje z UE przeznaczane są na gender. Nasze pieniądze finansują
szerzenie kłamstw. Dla wielu feministek jest to bardzo dobre źródło utrzymania.
Można też przypuszczać, że dosyć sporym
odsetkiem feministek kieruje fanatyzm. Fanatyzm często pojawia się w grupach
wyznających, jakąś ideologię zakłamującą rzeczywistość.
Podsumowując można
powiedzieć, że feministki mają tyle wspólnego z dobrem kobiet, co politycy z dobrem
obywateli.
0 komentarze:
Prześlij komentarz