18 gru 2013



Pierwsze feministki (tzw. Pierwsza Fala) miały uzasadnione powody by walczyć o prawa kobiet (chodziło głównie o prawa wyborcze i dostęp do edukacji). Udało im się te prawa wywalczyć. Minęło od tego czasu kilka pokoleń. Pomimo dostępu do edukacji i wszelakiej innej emancypacji większość kobiet nadal pracuje w typowych dla siebie zawodach, a mężczyźni w typowych dla siebie. Nikogo to nie dziwi, ponieważ płcie z natury różnią się cechami i predyspozycjami do różnych umiejętności (najbardziej jest to widoczne w szachach, brydżu czy sportach, gdzie z tego powodu podzielono współzawodnictwo według płci). Dzisiejsze feministki nie były z tego powodu zadowolone, bo to w pewnym sensie czyniło je „bezrobotnymi”. Wpadły więc na pomysł by zaadoptować teorię gender dla swoich ideologicznych celów. Stworzono taki twór jak płeć kulturowa, którą określa się zainteresowania, zespół cech przypisanych płci, role płciowe, sposób ubierania. Problem leży w tym, że ta płeć kulturowa ma więcej wspólnego z biologią niż kulturą. Wszystkie składowe płci kulturowej (oprócz stroju) wynikają z biologii człowieka, a kultura ma na nie wtórny wpływ (wzmacniający lub osłabiający). Mimo wszystko feministki twierdzą wbrew nauce i zdrowemu rozsądkowi, że biologia nie ma z nimi nic wspólnego (jednocześnie nie podając ani jednego dowodu na to twierdzenie).

Do czego potrzebne jest im to kłamstwo?

To kłamstwo potrzebne jest im do przedstawienia błędnej oceny rzeczywistości, czyli wykazania, że kobiety są dyskryminowane. Jeżeli jesteśmy tacy sami a te różnice, które widzimy (np. dominacja mężczyzn w zawodach technicznych, a kobiet w zawodach związanych z opieką nad drugim człowiekiem) są wytworem kultury, a nie zgodne z naszymi naturalnymi zainteresowaniami, to jest to dowód na dyskryminację kobiet. Za pomocą ideologii płci kulturowej feministki starają się nam wmówić wielką teorię spisku mężczyzn przeciwko kobietom, którzy mieli je zniewolić. To mężczyźni na całym świecie stworzyli taką kulturę, która w ten a nie inny sposób różnicuje płcie, a biologia nie ma z tym nic wspólnego. Tak naprawdę to tylko kwestia ubioru jest czysto kulturowym aspektem płci kulturowej, więc tylko w odniesieniu do mody feministki są uprawnione do stawiania ewentualnych zarzutów.  Posługując się tą spiskową teorią wyolbrzymiają problem dyskryminacji kobiet w Polsce daleko poza granice absurdu (post: Czy w Polsce  kobiety są dyskryminowane na rynku pracy). Rzeczywistość jest taka, że ten rodzaj patologii, jaką jest dyskryminacja płciowa jest zjawiskiem marginalnym i dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn (post: Kto w Polsce jest bardziej dyskryminowany: kobiety czy mężczyźni). Jednak działania manipulacyjne feministek polegające na wieloletnim nagłaśnianiu w różnej formie problemu dyskryminacji kobiet -  jak się można spodziewać -  stworzyły fałszywe wyobrażenie tego problemu w głowach większości ludzi. Jestem przekonany, że przeciętny Polak spytany, czy w Polsce dyskryminuje się kobiety odpowie twierdząco, choć nigdy nie spotkał się osobiście z tym problemem, ani nie słyszał o nim wśród swoich znajomych. Większość osób, która nie interesuje się tym problemem (bo właśnie nie mają powodów) odpowie, że taki problem istnieje.

Co jest prawdziwym interesem feministek?

Wiele osób zastanawia się, jaki sens jest w „zachęcaniu” ludzi do robienia rzeczy wbrew sobie. Choć w rzeczywistości współczesna kobieta nie jest zachęcana do pracy zawodowej, tylko do niej zmuszona. To m.in. dzięki naciskom feministek został ukształtowany taki system społeczno-ekonomiczny, który zmusza kobiety do pracy zawodowej (dotowane żłobki, przedszkola, dotowane miejsca pracy dla kobiet, urlopy macierzyńskie, jednocześnie średnia wysokość jednej pensji nie umożliwia utrzymania rodziny, itd.). Takie wypchanie kobiet na rynek pracy niezależnie od ich woli można tłumaczyć aspektem ekonomicznym w kontekście gospodarki krajowej. Jeśli chodzi zaś o motywacje współczesnych feministek, to można postawić hipotezę, że ta toczona przez nie „walka” daje im możliwość zaistnienia, a przede wszystkim jest to bardzo intratny biznes. Na  przykład: w gender studies w Norwegii były pompowane ogromne pieniądze do czasu, gdy całe gender zostało tam skompromitowane. Obecnie w Polsce ogromne dotacje z UE przeznaczane są na gender. Nasze pieniądze finansują szerzenie kłamstw. Dla wielu feministek jest to bardzo dobre źródło utrzymania.  Można też przypuszczać, że dosyć sporym odsetkiem feministek kieruje fanatyzm. Fanatyzm często pojawia się w grupach wyznających, jakąś ideologię zakłamującą rzeczywistość.

Podsumowując można powiedzieć, że feministki mają tyle wspólnego z dobrem kobiet, co politycy z dobrem obywateli.



0 komentarze:

Prześlij komentarz