Podobno gender walczy m.in. o prawa transseksualistów.
To jakiś paradoks, ponieważ ideologia gender
wyklucza istnienie ludzi transseksualnych. Gender
twierdzi, że człowiek tożsamość płciową nabywa się w drodze wychowania, a nie
rodzi się z nią. Tzn. nikt nie rodzi się kobietą czy mężczyzną, tylko staje się
nim poprzez kulturę. Dzieci, które urodziły się z męskimi narządami płciowymi
wychowuje się na mężczyzn według wzorca męskości, dlatego uzyskują męską tożsamość
płciową, odpowiednie męskie cechy, zainteresowania oraz odpowiednie
predyspozycje do typowo męskich umiejętności. Analogicznie wygląda sytuacja z
dziećmi, które rodzą się z żeńskimi narządami płciowymi – kultura robi z nich
kobiety. Jednym słowem, zgodnie z filozofią gender,
biologia nie ma wpływu na tożsamość płciową. Po wysłuchaniu takiej teorii od
razu nasuwa się wiele wątpliwości. Między innymi nasuwają się pytania: Jaka
kultura wychowuje transseksualistów? Jak to możliwe, że istnieją
transseksualiści, jeśli to wychowanie kształtuje naszą tożsamość płciową, a nie
biologia? Jeżeli dziecko fizycznie rodzi się chłopcem i wychowujemy go na
chłopca, to dlaczego on czuje, że jest dziewczynką i utożsamia się z płcią
przeciwną?
Jak
wychować transseksualistę?
Przyjmując ideologię gender jako prawdziwą wychodzi na to, że
transseksualizm nie może istnieć. Zakładając, że rzeczywiście tylko i wyłącznie
kultura kształtuje naszą tożsamość płciową (biologia nie ma z tym nic
wspólnego) zastanówmy się, w jaki sposób trzeba by było wychowywać dzieci, by
zaburzyć im tożsamość płciową:
a a) Wychowując je w sposób tradycyjny według
wzorców męskości i kobiecości, czyli chłopców na chłopców, a dziewczynki na
dziewczynki?
czy
b) Wychowując je w idei gender, czyli bezpłciowo (nie kierując
się tymi okropnymi wzorcami męskości
i kobiecości)?
Na całe szczęście
tożsamość płciowa i cała płciowość mózgu jest uwarunkowana biologicznie, dzięki
temu wychowanie bezpłciowe nie wyprodukuje nam rzeszy transseksualistów (por.: eksperyment
inżynierii społecznej w Kibucach). Istnienie transseksualistów jest kolejnym
dowodem na niedorzeczność teorii gender.
Jak
jest naprawdę?
W skrócie i w znacznym
uproszczeniu kształtowanie się płci wygląda w ten sposób (jeżeli ktoś jest
bardziej zainteresowany tym tematem, bez problemu znajdzie w otwartym dostępie mnóstwo
publikacji naukowych o tej tematyce): płeć człowieka kształtuje się w wieku
prenatalnym na podstawie zapisu genetycznego. Według tego kodu kształtują się
narządy płciowe, preferencje seksualne oraz płeć mózgu (cechy, zainteresowania,
predyspozycje i tożsamość płciowa). Jeżeli kod genetyczny nie był uszkodzony
oraz nie wystąpiły zaburzenia przy realizacji planu genetycznego np. na skutek
choroby matki, przyjmowana niektórych leków, itp. to narządy płciowe,
preferencje seksualne i płeć mózgu są ze sobą zgodne. Oznacza to, że rodzi się
fizycznie dziewczynka z tożsamością płciową zgodną ze swoją płcią oraz z
cechami, zainteresowaniami i predyspozycjami typowymi dla kobiet. Z taką
zgodnością rodzi się ok. 95% ludzi. Może jednak nastąpić zaburzenie w rozwoju
prenatalnym i wtedy fizycznie urodzi się np. chłopiec, ale z tożsamością
kobiety - będzie się zachowywał i utożsamiał z płcią przeciwną
(transseksualizm). Takich kombinacji niezgodności płci fizycznej, płci mózgu i
orientacji jest kilka.
Jak
uczyć tolerancji bez patologii genderowskiej?
Aby uczyć kogokolwiek
tolerancji i szacunku do inności trzeba mu najpierw wytłumaczyć jak wygląda rzeczywistość,
a nie zakłamywać ją. Wytłumaczenie ludziom zarówno różnic między płciami, jak i
problemu orientacji seksualnej stanowi podstawę do zaakceptowania inności.
Tłumaczenie, że preferencja seksualna czy też tożsamość płciowa jest kwestią
wyboru ukształtowaną kulturowo wzbudza już podejrzliwość i niechęć (jeżeli to
kwestia wyboru, a nie biologii, to przecież można ją zmienić i być jak
większość, więc ktoś na własne życzenie staje się ‘odmieńcem’ w społeczeństwie).
Gdy ludzie dowiadują się, że jest to kwestia biologii, to - jak wskazują
badania - są bardziej skłonni to zaakceptować. Wychowujemy swoje dzieci zgodnie
ze wzorcami męskości i kobiecości od początku istnienia naszego gatunku. Nie ma
w tym nic dziwnego, bo w ok.95% przypadków płeć fizyczna pokrywa się z płcią
mózgu, więc wzmacniamy naturalne predyspozycje naszych dzieci. Ucząc tolerancji
do inności trzeba wyraźnie zaznaczyć, że rodzą się także osoby (ok. 5%),
których płeć mózgu nie jest mocno skorelowana z płcią fizyczną (zniewieściali
chłopcy i chłopczyce). W związku z tym do tych osób nie można podchodzić w
sposób genederowy (kulturowy) i nie
można zmuszać ich do tego, by ci chłopcy byli męscy, a dziewczynki kobiece
zgodnie z zasadą, że tylko wychowanie ma wpływ na to jacy jesteśmy. Trzeba
pamiętać, że uwarunkowania biologiczne mają ważny wpływ na to kim jesteśmy i że
nie można uformować człowieka w taki sposób, jak tylko chcemy – tak jak sugeruje to gender. Pomimo tego, że w znaczącej większości płeć fizyczna i płeć
mózgu pokrywają się ze sobą, to należy być wyczulonym na to, że nasze dziecko
może wykazywać zainteresowania i cechy płci przeciwnej. Trzeba uważać, by nie
wpaść w pułapkę genderyzmu i nie
starać się wychowywać dzieci wbrew ich biologicznym uwarunkowaniom. Wiara w
wielką moc wpływu otoczenia przy jednoczesnym ignorowaniu biologii często
kończy się krzywdą dzieci. Wychowaniem (kulturą) nie jesteśmy w stanie zmienić
biologicznie ukształtowanej płci mózg, co miedzy innymi potwierdza
transseksualizm.
0 komentarze:
Prześlij komentarz