27 gru 2013



Podobno gender walczy m.in. o prawa transseksualistów. To jakiś paradoks, ponieważ ideologia gender wyklucza istnienie ludzi transseksualnych. Gender twierdzi, że człowiek tożsamość płciową nabywa się w drodze wychowania, a nie rodzi się z nią. Tzn. nikt nie rodzi się kobietą czy mężczyzną, tylko staje się nim poprzez kulturę. Dzieci, które urodziły się z męskimi narządami płciowymi wychowuje się na mężczyzn według wzorca męskości, dlatego uzyskują męską tożsamość płciową, odpowiednie męskie cechy, zainteresowania oraz odpowiednie predyspozycje do typowo męskich umiejętności. Analogicznie wygląda sytuacja z dziećmi, które rodzą się z żeńskimi narządami płciowymi – kultura robi z nich kobiety. Jednym słowem, zgodnie z filozofią gender, biologia nie ma wpływu na tożsamość płciową. Po wysłuchaniu takiej teorii od razu nasuwa się wiele wątpliwości. Między innymi nasuwają się pytania: Jaka kultura wychowuje transseksualistów? Jak to możliwe, że istnieją transseksualiści, jeśli to wychowanie kształtuje naszą tożsamość płciową, a nie biologia? Jeżeli dziecko fizycznie rodzi się chłopcem i wychowujemy go na chłopca, to dlaczego on czuje, że jest dziewczynką i utożsamia się z płcią przeciwną?

Jak wychować transseksualistę?

Przyjmując ideologię gender jako prawdziwą wychodzi na to, że transseksualizm nie może istnieć. Zakładając, że rzeczywiście tylko i wyłącznie kultura kształtuje naszą tożsamość płciową (biologia nie ma z tym nic wspólnego) zastanówmy się, w jaki sposób trzeba by było wychowywać dzieci, by zaburzyć im tożsamość płciową:

a  a) Wychowując je w sposób tradycyjny według wzorców męskości i kobiecości, czyli chłopców na chłopców, a dziewczynki na dziewczynki?

czy

b) Wychowując je w idei gender, czyli bezpłciowo (nie kierując się tymi okropnymi wzorcami męskości i kobiecości)?

Na całe szczęście tożsamość płciowa i cała płciowość mózgu jest uwarunkowana biologicznie, dzięki temu wychowanie bezpłciowe nie wyprodukuje nam rzeszy transseksualistów (por.: eksperyment inżynierii społecznej w Kibucach). Istnienie transseksualistów jest kolejnym dowodem na niedorzeczność teorii gender.

Jak jest naprawdę?

W skrócie i w znacznym uproszczeniu kształtowanie się płci wygląda w ten sposób (jeżeli ktoś jest bardziej zainteresowany tym tematem, bez problemu znajdzie w otwartym dostępie mnóstwo publikacji naukowych o tej tematyce): płeć człowieka kształtuje się w wieku prenatalnym na podstawie zapisu genetycznego. Według tego kodu kształtują się narządy płciowe, preferencje seksualne oraz płeć mózgu (cechy, zainteresowania, predyspozycje i tożsamość płciowa). Jeżeli kod genetyczny nie był uszkodzony oraz nie wystąpiły zaburzenia przy realizacji planu genetycznego np. na skutek choroby matki, przyjmowana niektórych leków, itp. to narządy płciowe, preferencje seksualne i płeć mózgu są ze sobą zgodne. Oznacza to, że rodzi się fizycznie dziewczynka z tożsamością płciową zgodną ze swoją płcią oraz z cechami, zainteresowaniami i predyspozycjami typowymi dla kobiet. Z taką zgodnością rodzi się ok. 95% ludzi. Może jednak nastąpić zaburzenie w rozwoju prenatalnym i wtedy fizycznie urodzi się np. chłopiec, ale z tożsamością kobiety - będzie się zachowywał i utożsamiał z płcią przeciwną (transseksualizm). Takich kombinacji niezgodności płci fizycznej, płci mózgu i orientacji jest kilka.

Jak uczyć tolerancji bez patologii genderowskiej?

Aby uczyć kogokolwiek tolerancji i szacunku do inności trzeba mu najpierw wytłumaczyć jak wygląda rzeczywistość, a nie zakłamywać ją. Wytłumaczenie ludziom zarówno różnic między płciami, jak i problemu orientacji seksualnej stanowi podstawę do zaakceptowania inności. Tłumaczenie, że preferencja seksualna czy też tożsamość płciowa jest kwestią wyboru ukształtowaną kulturowo wzbudza już podejrzliwość i niechęć (jeżeli to kwestia wyboru, a nie biologii, to przecież można ją zmienić i być jak większość, więc ktoś na własne życzenie staje się ‘odmieńcem’ w społeczeństwie). Gdy ludzie dowiadują się, że jest to kwestia biologii, to - jak wskazują badania - są bardziej skłonni to zaakceptować. Wychowujemy swoje dzieci zgodnie ze wzorcami męskości i kobiecości od początku istnienia naszego gatunku. Nie ma w tym nic dziwnego, bo w ok.95% przypadków płeć fizyczna pokrywa się z płcią mózgu, więc wzmacniamy naturalne predyspozycje naszych dzieci. Ucząc tolerancji do inności trzeba wyraźnie zaznaczyć, że rodzą się także osoby (ok. 5%), których płeć mózgu nie jest mocno skorelowana z płcią fizyczną (zniewieściali chłopcy i chłopczyce). W związku z tym do tych osób nie można podchodzić w sposób genederowy (kulturowy) i nie można zmuszać ich do tego, by ci chłopcy byli męscy, a dziewczynki kobiece zgodnie z zasadą, że tylko wychowanie ma wpływ na to jacy jesteśmy. Trzeba pamiętać, że uwarunkowania biologiczne mają ważny wpływ na to kim jesteśmy i że nie można uformować człowieka w taki sposób, jak tylko chcemy – tak  jak sugeruje to gender. Pomimo tego, że w znaczącej większości płeć fizyczna i płeć mózgu pokrywają się ze sobą, to należy być wyczulonym na to, że nasze dziecko może wykazywać zainteresowania i cechy płci przeciwnej. Trzeba uważać, by nie wpaść w pułapkę genderyzmu i nie starać się wychowywać dzieci wbrew ich biologicznym uwarunkowaniom. Wiara w wielką moc wpływu otoczenia przy jednoczesnym ignorowaniu biologii często kończy się krzywdą dzieci. Wychowaniem (kulturą) nie jesteśmy w stanie zmienić biologicznie ukształtowanej płci mózg, co miedzy innymi potwierdza transseksualizm.



0 komentarze:

Prześlij komentarz